Eric Clapton.. Chyba kojarzę, w końcu słyszę w tle jego utwór.. Kojarzę?! Clapton to gość, z którym marzy mi się spotkać, wykonać parę utworów! Wziąć gitarę do ręki i zagrać utwór.. Utwór, który w 1992 porwał tłumy, wzruszył kobiece serce, złamał lwiego harta mężczyzn.. Tears in heaven.. - dla zmarłego syna. Zastanawiam się co tak naprawdę poruszyło mnie, słuchając tej piosnki dedykowanej synowi: może właśnie tragedię,która dotknęła Claptona ? może wzruszający tekst? Może głos Erica? Nic nie satysfakcjonowało mnie tak bardzo jak mistrzowska gra.. Solidne targnie strun, palce przewijające się wzdłuż gryfu.. Cień Slasha? Co ma piernik do wiatraka? W sumie nic. Może tyle,że obydwaj mnie poruszają. Począwszy od ballad Claptona aż po rockowe solówki Slasha. I to nie byle jakie! Chciałabym choć raz zajrzeć do ich głów i wyciągnąć parę tabulatury.. Parę trików, które mogłyby sprawić,że Guns`N Roses zadzwoni do mnie i zawrze umowę. Wiem, niespełnione marzenia.. Jednak warto marzyć, muzyka jest nieprzewidywalna, muzyka czy rockowa czy disco polo - jest w jakimś stopniu drogą marzeń.. I to trzeba zapamiętać.
Piękna gitara! Akustyczna?
OdpowiedzUsuń